Recenzja filmu

Cud (2014)
Daniel Grou

Przypadki w pustce

Grou i jego operatorka Claudine Sauvé nie są jedynymi atutami "Cudu". Obraz ma też bardzo solidną obsadę. Oczywiście uwagę wszystkich przykuje Xavier Dolan, który zaskoczy widzów jako zagorzały
Gdyby zadać pytanie, kto jest najważniejszym obecnie kanadyjskim reżyserem, w odpowiedzi usłyszelibyśmy zapewne nazwiska Davida Cronenberga, Atoma Egoyana, Xaviera Dolana i Denisa Villeneuve'a. Lista ta nie będzie jednak kompletna bez dodanie jeszcze jednej osoby: Daniela Grou. Oglądając "Cud", można uznać powyższe stwierdzenia za przesadzone. Jednak "Cud", choć jest sam w sobie filmem dobrym i interesującym, to w dorobku Grou zajmuje zdecydowanie ostatnią pozycję.

"Cud" to historia człowieka i jego miejsca w świecie. Swój obraz reżyser buduje z kilku żywotów. Jest Étienne, młody Świadek Jehowy, który umiera na białaczkę ponieważ jego wiara uniemożliwia mu zgodzenie się na wymagane procedury ratowania życia. Jest jego młoda narzeczona, pracująca w szpitalu jako pielęgniarka. Widzimy wypalone małżeństwo i dwójkę starszych osób zachowujących się jak zakochane podlotki. Jest też mężczyzna, który przeganiany jest przez świat poczuciem winy i niemożnością zaakceptowania tego, co uczynił trzy lata wcześniej.

Ich drogi życiowe skrzyżują się w dramatycznym wydarzeniu. Ale nie ma to większego znaczenia. Bowiem nawet gdyby nigdy się nie spotkali, są ze sobą połączeni. Wszyscy są więźniami tego samego świata. A jest to miejsce okrutne. Każda radość, każdy moment szczęścia jest niczym więcej jak narkotyczną ucieczką w zapomnienie. Jednak prawdy nie da się na długo zagłuszyć: wszyscy ludzie są śmiertelni, wszyscy zginiemy. Różnica polega na tym jak. Część z nas zeżre cierpienie spowodowane wyczerpującą chorobą. Inni zginą z własnej ręki przegrywając walkę z codziennością. Jeszcze inni zginą w tragicznych okolicznościach, rażeni ciosem ślepego na wszystko losu. Wszyscy oni marzą o lepszym jutrze, czekają na cud, który wyniesie ich ponad okrucieństwo życia. Ale ten nie nadejdzie, bowiem jedynym cudem jest to, że znajdując się w szambie zwanym pieszczotliwie rzeczywistością, ludzie trwają w nim, walczą, czepiają się nadziei, a przede wszystkim wierzą, że ich decyzje mają znaczenie. Grou pokazuje, jak naiwne i śmieszne są ludzkie oczekiwania. Koniec został już dawno określony. I jest on dla wszystkich identyczny.

Tym, którzy nie znają wcześniejszej twórczości Grou, "Cud" może wydać się obrazem potwornym. Jest ziejącą czarną dziurą rozpaczy, odbiera nadzieję, pokazując, jak cieniutka jest warstewka iluzji, które pozwalają nam przetrwać kolejny dzień. Ten pesymistyczny absolut reżyser osiąga nie tylko tematem poruszanym w filmie, ale też formą. Całość składa się z bardzo statycznych ujęć i powolnych najazdów kamery. Niezależnie od tego, jak dramatyczne wydarzenia mają miejsce na ekranie, Grou ani razu nie zmienia tempa opowieści i nie przyspiesza. Ten pozorny spokój może budzić w widzach desperację poprzez narzucanie nihilistycznego poczucia, że nic nie można zrobić. Oglądając "Cud", chce się krzyknąć na bohaterów, na reżysera, by przerwali ten szalony krąg fatum. Ale decyzje filmowych postaci nic nie znaczą, a Grou pozostaje równie obojętny na pragnienia widzów, co Bóg na modlitwy bohaterów.

Reżyser jest mistrzem budowania ponurego nastroju w sposób niezauważalny przez widza. Trzeba być mocno skupionym na tym, co pojawia się na ekranie, by docenić jego wyrafinowaną technikę. W "Cudzie" nie ma efekciarstwa, a zarazem kompozycja każdego kadru jest przemyślana do ostatniego szczegółu. Tu nie ma miejsca na przypadek. Jednak skupionemu na losach bohaterów widzowi mogą umknąć takie szczegóły jak miejsce bohatera w stosunku do tła, czy też pozornie nieistotne szczegóły drugiego planu. Choć nie uświadamiamy sobie, że je widzimy, to jednak wpływają one na naszą reakcję emocjonalną.

Grou i jego operatorka Claudine Sauvé nie są jedynymi atutami "Cudu". Obraz ma też bardzo solidną obsadę. Oczywiście uwagę wszystkich przykuje Xavier Dolan, który zaskoczy widzów jako zagorzały Świadek Jehowy. Ale prawdziwą gwiazdą jest grająca jego narzeczoną Marilyn Castonguay. To, co wyprawia samym spojrzeniem, przechodzi ludzkie pojęcie.

"Cud" jest chyba najłagodniejszym filmem w dorobku kinowym Daniela Grou. Dlatego też stanowi doskonały wstęp dla tych, którzy chcieliby się z jego twórczością bliżej zapoznać. Dzięki niemu łatwiej przyjdzie im przeżyć "7 dni" - nieprzeciętny film o zemście, oraz jedną z najbardziej przygnębiających wizji współczesnego świata, jaką jest jego "L'Affaire Dumont".
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones